poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 9

Spokojnie kartkowałem strony książki od matematyki, kiedy zadzwonił dzwonek postawiwszy całą klasę na nogi. Kiedy przyszedłem do szkoły nie czekało na mnie nic, aż tak strasznego, oprócz paru wyzwisk rzuconych przez jakieś przypadkowe osoby. Ale to, że nikogo z Liama paczki nie było, dawało wiele do myślenia. Idąc jako ostatni opuściłem klasę zatrzaskując za sobą drzwi. Podążyłem w stronę szafki. Była wgnieciona i porysowana, a po bokach odpadał z niej lakier. Oczywiście o wszystko wina moich klasowych "przyjaciół", lecz to i tak nie jest najgorsza rzecz jaką mi zrobili. Właściwie, wszystko co robią na pewien sposób jest złe. Odblokowałem szyfrem zamknięcie szafki, poczułem dziwny napór na drzwiczki, jakby coś wypychało je od środka. Bałem się to otworzyć. Pociągnąłem metalowe drzwiczki, a z szafki wyleciało na podłogę stado szczurów, było ich około dwudziestu. W dynamicznym tempie zaczęły spacerować po korytarzu. Pare nawet zdążyło przygryźć mi buty. Wiedziałem że mam się czego bać. Nienawidzę szczurów, robaków i innych obrzydliwych zwierząt. O dziwo, nawet nie pisnąłem, trzeba zachować równowagę w takich sytuacjach, inaczej wszyscy mnie zniszczą, gdy będę piszczał czy ryczał. Z początku znów usłyszałem śmiech, następnie już tylko pisk nastolatek, kiedy zwierzęta przemieszczały się obok nich. Na moje nieszczęście na korytarzu pojawiła się dyrektor, by sprawdzić co to za wrzaski.
- Co tu się stało? Skąd te obleśne szczury się tu wzięły!? - krzyczała i odganiała je od siebie. Niby nie było ich aż tak wiele (tylko koło dwudziestu, ten żarcik), a porozstawiały się po całej części tego korytarza. Rozejrzała się a jej wzrok utkwił na mojej szafce. Odwróciłem się do szafki, by zobaczyć na co tak patrzy, natomiast stamtąd wyskoczyła mała biała myszka uciekająca z żółtym kawałeczkiem sera. Okazało się że sera było więcej.
- Edward! Zapraszam do gabinetu! - uniosła swój głos i wskazała, że mam iść za nią. Równo z jej głosem rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący koniec przerwy. Kiedy uczniowie rozeszli się po klasach wywaliłem z szafki brzydko pachnące kawałki sera. Po wykonanej czynności udałem się do gabinetu pani Hawk. Jak patrzałem, to w szafce nie było żadnych ponadgryzanych przedmiotów, czyli musieli zrobić to niedawno.
- Dzień dobry. - przywitałem się ze skruchą w głosie.
- Siadaj. - nauczycielka rozkazał, iż również nią była i na dodatek moja klasa była pod jej wychowawstwem. Odsunąłem krzesło i usiadłem na nie. Kobieta założyła na nos okulary i złożyła ręce.
- Powiedz od razu, żeby było szybciej. To ty przyniosłeś szczury do szkoły?
- Nie.
- Więc, co one tu robią!? - pani Hawk miała duże problemy z nerwami i jej głos już był bardzo podniesiony.
- Ktoś mi je podłożył, to naprawdę nie ja. Nie wrzuciłbym sobie szczurów do szafki.
- W takim razie wskaż osobę, która ewentualnie mogłaby za tym stać? - oczywiście, odpowiedziałem jej w myślach. Szkoda, że nigdy nie wychodziła z gabinetu do Liama, kiedy to on mnie dręczył. Ona udaje, że nie widzi, że ktokolwiek mi dokucza i uprzykrza mi życie.
- Myślę, że zrobił to Liam z naszej klasy lub któryś z jego przyjaciół. Mogę iść? - zapytałem kurczowo trzymając torbę. To rzadkość, że jakiś nauczyciel mnie o coś oskarżał, moje zachowanie zawsze było nienaganne. Czułem się strasznie zestresowany tą sytuacją.
- Czekaj. Jako iż nie mam pewności, że to nie ty, to póki co odbędziesz drobną karę. Masz jeszcze dziś umyć wszystkie okna w naszej klasie. - och błagam, wiadomo że w ten sposób próbowała się mną wysłożyć. Bo po co miała mi dawać karę skoro nic nie zrobiłem, a ona o tym wiedziała. Spojrzałem na nią krzywo, na jej bordowe włosy z lekkimi odrostami i jej złośliwy uśmieszek na pomarszczonej twarzy. Jedyne co mnie pociesza to to, że ona nikogo nie lubi ani nikt nie lubi jej. Jeszcze przez tą małpę musiałem siedzieć po lekcjach i myć okna. Brr.
- Jeśli to konieczne. Do widzenia. - skierowałem się do klasy. Nacisnąłem klamkę i wszedłem w głąb pomieszczenia, a wzrok uczniów skupił się na mnie zamiast na śpiewający nauczycielu.
- Przepraszam za spóźnienie. - nauczyciel nie przerywając śpiewu kiwnął głową i wskazał palcem gdzie mam usiąść. W ostatniej ławce było jedyne wolne miejsce. Wow, nikt nie siedział w ostatniej ławce? Cud. Po cichu usiadłem i wsłuchałem się w miłą barwę głosu nauczyciela, gdy śpiewał jakąś piosenkę. Rozejrzałem się po klasie, a mój wzrok zatrzymał się na Steph, która siedziała na swoim stałym miejscu. Ona pewnie czując mój wzrok na sobie również na mnie spojrzała. Jej wzrok, kiedy spojrzała na mnie wyglądał tak okrutnie jakby miała ochotę wstać i zrobić mi jakąś krzywdę. Dwie ławki przed nią siedziała Elizabeth, która również patrzała w moją stronę. Ale jej wzrok nie był taki jak Stephanie. Był miły i przyjazny. Brunetka była dziś wyjątkowo ładnie ubrana. A może była taka zawsze? Wczoraj spokojnie odprowadziłem ją do domu, który swoją drogą był bardzo ładny, przynajmniej z zewnątrz. Nie wydarzyło się nic specjalnego, trochę pogadaliśmy, a resztę drogi szliśmy w milczeniu. Pod domem dziewczyny, pożyczyła mi ona adidasy swojego brata, który jak się okazało jest dwa lata starszy od nas. Miałem jej rano oddać buty, lecz z wiadomych przyczyn nie miałem takiej okazji. Przez resztę lekcji rozmawialiśmy o twórczości Ludwika van Beethovena. Lekcja nie była ani nudna, ani zabawna. Była taka jak zawsze. Ale dzwonek, który właśnie zadzwonił był dla wszystkich wybawieniem.
- Cześć. Jak się masz? Słyszałam o tym co stało się dziś na korytarzu. - Lizzie zaczepiła mnie zaraz po wyjściu z klasy i również przeszkodziła Steph, która wyglądała jakby chciała ze mną porozmawiać.
- Beznadziejna sytuacja. Jeszcze dostałem za to karę i muszę umyć okna w naszej klasie. - rozłożyłem ręce i wygiąłem wargi. - A ciebie nikt dziś nie męczył?
- Nie, dziękuję. Miło, że się martwisz. Wiesz jeżeli chcesz to mogę Ci pomóc. - przed moimi oczami pojawiła się Steph, która lekko zepchnęła Elizbeth na bok.
- Pomożesz jak się usuniesz na troszkę. Idź sobie. - Steph warknęła na Lizzie. Brunetka spojrzała smutno w dół i odeszła. No proszę, znów maska spokojnej, skromnej i wstydliwej dziewczynki.
- Elizabeth! - krzyknąłem za nią i podszedłem do niej równocześnie lekko popychając Steph barkiem.
- Przyjdę do ciebie, poczekaj chwilkę pod salą. - zapewniłem, a ona tylko kiwnęła głową i odeszła tam gdzie jej kazałem. Wróciłem z powrotem do Steph.
- Żałosny jesteś. Zadajesz się z tą..? Do tego niszczysz jej życie towarzyskie. - parsknęła patrząc na oddalającą się od nas posturę Elizabeth.
- Przestań. Co chcesz?
- Przywitać się, dowiedzieć czy podobała się nauczka?  - oparła się o ścianę i posłała mi uśmiech.
- Więc to naprawdę ty. Na prawdę nigdy nie dasz mi spokoju? Naprawdę wszystko o czym marzę, to żeby ciebie spotkały wszystkie te same rzeczy, żebyś poczuła się jak śmieć, jak gówno. I naprawdę nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - postawiłem się i zamierzałem już odejść, kiedy poczułem jej dłoń na moim ramieniu. Przeszedł mnie jakiś dziwny dreszcz, lecz postanowiłem to zignorować.
- Babcia za tobą tęskni. - wyrwałem rękę i odszedłem pod klasę. To miłe, że babcia tęskni. Faktycznie dawno jej nie odwiedzałem ale wyszło jak wyszło, zmienię to.  Pod klasą ujrzałem zamyśloną Lizzie siedziała na podłodze, opierała się o ścianę i zajadała waflami ryżowymi. Usiadłem obok niej i zabrałem z opakowania jednego wafla.
- Rozchmurz się. Nie zwracaj uwagi na zachowanie Stephanie. Przepraszam cię za nią. Jasne, że możesz mi pomóc. Ba! Nawet musisz, to przez twoją obronę mojej osoby sprawa się pogorszyła. - wystawiłem palec gestykulując nim. Kąciki ust dziewczyny szły w dobrym kierunku.
- Więc uważasz, że to moja wina? OK. W takim razie już z tobą nie gadam i oddaj mi wafla. - udała obrażonego dzieciaczka i zanim zdążyłem wziąć ostatni kęs wafla do buzi wyrwała mi go i sama zjadła. Wystawiła język i wstała, żeby wejść do otwartej już klasy.
Słówek: 1257
Literek: 7869

Hejeje! Rozdział dzisiaj mi się bardzo podoba, nawet nie mam pojęcia czemu :) Komentarzy pod ostatnim rozdziałem było dość mało, mam nadzieję, że od tym ukaże się więcej. Ba! Najlepiej jakaś liczba dwucyfrowa :P Przejdźmy do rzeczy organizacyjnych. Uzupełniłam zakładkę bohaterów, to po pierwsze. Po drugie, wpadłam na pomysł, że jeżeli ktoś w dobrym celu przyczyni się na bloga, to jestem skłonna utworzyć zakładkę dla takich osób i wpisać ich aska, fb, tt, yt, bloga etc.. Naprawdę cokolwiek, za to że pomaga. Niby blog nie ma jeszcze takiej dużej oglądalności, lecz myślę, że nawet i taka reklama pomoże Waszym stronom. Jak można pomóc? To proste! Porozsyłać zaproszenia na bloga, robić jakiś fanart (to tylko przykłady) a następnie napisać mi o tym na mejla.
+ w zakładce KONTAKT umieściłam twittera, na którym również mogę powiadamiać o nowych rozdziałach.

14 komentarzy:

  1. Nono super :3 Nie doszukałam się żadnych większych błędów :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny ten rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział kochana ♥
    Uwielbiam czytać twoje FanFiction ♡
    Czekam na następny i mam nadzieje, że niedługo się pojawi =)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, chcę następny rozdział. *O*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Lubię Lizzy, ale tak szczerze to w pierwszym rozdziale myślałem, że Stephanie jednak nie jest taka zła. .. Niestety, myliłam się :P. Ed ma przyjaciela, jak fajnie :3 i do tego ta akcja ze szczurami ^^ Kocham twoje opowiadanie, pisz szybko następny rozdział, nie mogę się doczekać! :D
    PS. Byłaś na koncercie, bo ja tak i po prostu przeżycie niesamowite :D
    okay, nie spamje ci już i życzę weny, weny i jeszcze raz Edzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce następny rozdział <3 świetne ff

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak głupio się zapytam... To książka Eda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę świetnie piszesz! Czekam na kolejny rozdział ;**
    Thisbe xx

    OdpowiedzUsuń
  10. zajebisty! dziś zaczelam czytać i nie mam zamiaru przestać! czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Błagam możesz mi tego nie robić i dodawać rozdziały? Ten blog jest taki prawdziwy i ogólnie ehh

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nustepny rozdział...? Bo czekamy...

    OdpowiedzUsuń