czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 10

Przez ostatni tydzień uczęszczałem codziennie na dwie godziny na siłownię. Zazwyczaj o tej porze, o której Lizzie zaczynała pracę. Jeździliśmy razem ze szkoły. Jakiś specjalnych efektów treningów nie było jeszcze widać lecz bardzo sie w to wkręciłem. Po każdym treningu czuję się tak orzeźwiony i zrelaksowany, a zakwasy są coraz mniejsze. Razem z Dannym wciąż pracujemy głownie nad moją kondycją, Danny jest strasznie w porządku, bardzo go polubiłem. Często po treningach chodzimy do knajp (i wcale nie jemy fast-foodów :P) Czasami dołączy się do nas Lizzie jak skończy szybciej zmianę. Dzięki jej poznałem co to znaczy mieć z kim porozmawiać. Nie ukrywam - zaprzyjaźniliśmy się. W szkole spędzamy ze sobą większość przerw, właściwie każdą. Steph miała rację odbiorę Lizzie szansę na innych znajomych w tej szkole. Własnie Steph, Liam i inni bandyci szkolni uprzykrzali nam się przez cały ten tydzień.. Ale faktycznie jak ma się kogoś kto cie poprze lub sranie w twojej obronie to stajesz się silniejszym człowiekiem, którego ciężej pokonać więc zakończyło się na drobnym podstawianiu nóg, resztkach jedzenia w plecaku, na krześle czy w szafce. Dzisiaj wybieram się do babci, muszę ją w końcu odwiedzić bo nie widziałem jej już sporo czasu. Odkąd pracuje tam ONA to raczej pozwalam mamie na samotne wizyty do staruszki. Po wejściu po schodach do babci  mieszkania otworzyłem je kluczami. Każdy u nas ma zapas kluczyków. Znaczy, każdy to ja, mama i Steph. Wytarłem buty o wycieraczkę i wszedłem po cichu w głąb mieszkania tak by mnie nie usłyszano. Rozejrzałem się i moje oczy rzuciły się do kuchni, gdzie na stołku barowym siedziała babcia, a tuż niedaleko jej stała Steph. Zmierzyłem ją wzrokiem. Wyglądała dziwnie jej związane włosy nadały jej totalnie innego wyglądu. Podarta bluzka i za duże szorty przytrzymane na szelkach komponowały się tak artystycznie. Nawet w największych szmatach ona umie wyglądać dobrze. Ale dziś wyglądała nie tylko dobrze ale również i bardzo naturalnie. Naturalny wygląd jej sprzyja. Cały czas stała do mnie tyłem podśpiewując jakąś piosenkę i poruszając biodrami w rytm muzyki parzyła herbatę. Zakradłem się do do nich i wyskoczyłem do kuchni strasząc obie.
- Bu! - babcia podskoczyła i widząc mnie pokiwała palcem jako groźba. Przytuliłem ją. Natomiast Steph opierała się jedną ręką o blat ciężko oddychając, zrobiła się cała czerwona. Przysięgam, jakbyście ją widzieli to byście uciekali gdzie pieprz rośnie, normalnie z jej włosów leciał ogień tak jak w tych bajkach.
- Przestraszyłeś mnie! - wykrzyczała i odwróciła się do mnie żeby podać staruszce. Gdy ponownie odwróciła się w moją stronę  udało mi się dostrzec jak pojedyncza łza spływa swobodnie po jej policzku. Teraz to ja się przestraszyłem. Stałem w miejscu totalnie zdezorientowany.
- Przepraszam nie wiedziałem, że tak to na ciebie zadziała.
- Nie ważne - otarła łzy i wyszła z kuchni na przedpokój biorąc mnie z bara. Jak usłyszałem to zamykała szczelnie drzwi. Właściwie to od kiedy przeszkadza mi, że ona płacze? Ta dziewucha, a raczej ona i jej przyjaciele niejednorazowo doprowadzali do sytuacji, w których chciałem płakać.
- Pewnie myślała, że ten zły dziad przyszedł, a to tylko ty.
- O czym babcia mówi? Jaki dziad? - spojrzałem na babcię dociekliwie. Ale z jednej strony nie mogę zbyt wierzyć z racji na jej chorobę.
- Ten co robi jej krzywdę. - odparła spokojnie wzięła herbatę i poszła do salonu rozsiadając się na fotelu.
- Ktoś tu przychodzi oprócz ciebie? - zwróciłem pytanie w kierunku Steph. - sąsiadka mówiła, że widziała jakiegoś mężczyznę. - dokończyłem a dziewczyna na mnie spojrzała i zamilkła.
- Dwa razy był tu mój znajomy.
- Co on tu robił? Nie potrzebuje tutaj dodatkowych gości, tym bardziej, że ich nie znam.
- Czego się czepiasz? Przeszedł bo musiał przecież nic się nie stało, nawet nie siedział tu długo. - burknęła obrażona. Oj to chyba TE dni. Usiedliśmy niedaleko siebie w salonie. Nie przyszedłem do tej żmii a do babci. Niestety nie była mną zainteresowana, a tylko i wyłącznie jej ulubionym programem telewizyjnym. Po strasznie krępującej ciszy odezwał się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "Danny". Odebrałem i wsłuchałem się, w tle było słychać upadające piłki.
- Słucham? - skupiłem wzrok Stephanie na siebie, miała minę jakby była zaciekawiona moją rozmową ale kiedy nasz wzrok się skrzyżował strzelała we mnie zabójczymi spojrzeniami.
- Hej czemu nie było cię dziś na siłowni?
- Nie mogłem. Jestem dziś u babci. Nadrobimy to następnym razem. - uśmiechnąłem się do telefonu.
- Elizabeth zaprasza nas dzisiaj na jakąś pizze czy coś. Do jej domu.. Ponoć ma wolną chatę bo rodzice i brat wyjechali i korzysta. - na sama myśl bycia w jej pałacu uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Ten dom doprawdy wygląda jak mały pałacyk.
- Okej. Będę koło szóstej. - rozłączyłem się spojrzałem na zegarek. Zostało mi jeszcze pięćdziesiąt minut.
- No, no. Mały rudzielec ma kolegów. - zacmokała Stephanie - a może jesteś gejem? Niezły news.
- Niezła plotka do rozpuszczenia i pokazania jak bardzo jesteś wredna, racja? - zapytałem krzywiąc się.
- Bingo!
Po dwudziestu minutach wyszedłem od babci żeby mieć czas na kupienie jakiś przekąsek. Zawsze bylem uczony, żeby nie iść z pustymi rękami jak idzie się w gościnę. W sklepiku na rogu kupiłem krakersy, pierwsze lepsze ciastka, chipsy i duże opakowanie lodów. Mam nadzieje, że się nie rozpuszczą do czasu jak nie dojdę do domu Elizabeth.
- Jesteś! - wykrzyczała Lizzie jakby nie widziała mnie co najmniej przez rok. Objąłem ją ramieniem na powitaniem. Wszedłem w głąb mieszkania i po rozejrzeniu się po nim rozebrałem się z butów. Było jeszcze jakieś dziesięć minut przed szóstą, więc Danny jeszcze się nie zjawił.
- Chodź, chodź. - pociągnęła mnie za sobą, biorąc ode mnie przekąski. - musisz zobaczyć co mam!  - podekscytowana otworzyła drzwi tak jak myślałem od kuchni, a z niej wyleciał mały psiaczek.  Dziewczyna złapała go na ręce i zaczęła drapać za uszkiem.
- Rodzice zrobili mi taki prezent za to że daje sobie radę z nauką - zaśmiała się i kontynuowała - i do tego jeszcze pracuję.
- Jaki słodziak. - wystawiłem buzię w dzióbek i odebrałem od niej zwierzaka.
Właściwie to zastanawia mnie po co ona pracuje, nie wygląda na taką która by tego potrzebowała. Maluch lizał mnie po rękach.
- Oddawaj mi go. No już. Bo jeszcze się do ciebie przyzwyczai i nie będzie mnie kochał. - zabrała ode mnie futrzaka na co się obydwoje zaśmialiśmy. Patrzyłem jak się bawi z psiakiem dopóki nie usłyszałem dzwonu do drzwi.

Słów: 1036
Literek: 6489

Hej! Jest w końcu dziesiąty rozdział! :D Jest tu może ktoś taki co wciąż rozpacza nad koncertem Eda, na którego nie poszedł, tak jak ja? Następny rozdział będzie coś koło 9 marca :) w tym i następnym rozdziale jest mnóstwo dialogów, zauważyliście? Nie przeszkadza wam to?
Do następnego! /Soyeon xx.

11 komentarzy:

  1. Rozdział super ciekawy i wciągający, ale napisany bardzo chaotycznie. W niektórych miejscach nie wiedziałam, kto co mówi, a potem jeszcze myślałam, że to babcia Eda płacze, a nie Steph, co mnie kompletnie powaliło :D pisz dalej! Ćwiczenie czyni mistrza :))) i oby więcej dialogów, to też dobre :*
    Thisbe xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dialogi są świetne, nie ograniczaj ich :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuuuu. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ. Ja też rozpaczam nad koncertem. Jak tylko o nim myślę płakać plakacmi się chce. Już się nie mogę doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał....Taki zwrot akcji ze Steph. Ktoś robi jej KRZYWDĘ! Liam? Czy ktoś inny!?!? Ile pytań!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział i możesz śmiało walić dialogi ;"D

    OdpowiedzUsuń
  6. Spoczko rozdział, długo wyczekiwany :D. Troszkę za bardzo chaotyczny i był jeden wyraźny błąd (stanie - sranie xd), ale i tak super!
    PSST! Możesz dać więcej gnębienia Eda i Steph ;)
    Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział w końcu się pojawił i jest super. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam nie narzekam na żadny rozdział, wszystkie są ekstra. :*
    Tak, strasznie ubolewam nad tym, że nie byłam na koncercie. CZEEMU? ;CC

    OdpowiedzUsuń
  9. ,,sranie w twojej obronie" hahaha czy tylko ja to zauwazylam.? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzwon do drzwi? Really? I też zauważyłam sranie w obronie:) Poza tym super.

    OdpowiedzUsuń