piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 7

Rano nie mogłem ruszyć ani jedną częścią ciała. Zakwasy wygrywały. Nie żartuje, były one wszędzie! Nawet najmniejsze ruszenie biodrem to było niemiłe uczucie. Zacisnąłem zęby i skuliłem się z łóżka. W innym przypadku spóźniłbym się na geografię. Geografia nie była moim ulubionym przedmiotem ale opuszczanie lekcji całkowicie nie było w moim stylu. Zgarbiony poszedłem do kuchni. Mamy nie było w domu, była w pracy co oznaczało, że zrobienie śniadania należało do mnie. Jestem totalnym gamoniem w gotowaniu, który ledwo umie ugotować ziemniaki. Z tego też powodu postanowiłem zrobić sobie zwyczajne tosty. Wsadziłem chleb tostowy do tostera i po odczekaniu zaledwie dwóch minut tosty powinny być gotowe. Powinny. Tyle, że u mnie wyszły one spalone. Nie mając już czasu na robienie kolejnych, zjadłem po protu te skamieniałe i spalone tosty z dodatkiem czekolady. Z racji, że nie mam siły dziś iść na pieszo do szkoły pojadę autobusem, który mam za jakieś 15 minut. Szybko wbiegłem do pokoju przewalając następnie ciuchy w szafie. Wyciągnąłem szare rurki. Tak - RURKI. Ze mną się dzieje coś naprawdę złego. Czy tylko ja to zauważam? Do tego dość modny t-shirt. Jak szaleć, to szaleć. Ale zaszalałem, aż tak, że mój autobus jest już na pewno na przystanku. Biegiem ruszyłem na korytarz wciągnąłem trampki i zabrałem jakąś bluzę, po czym narzuciłem na plecy plecak. Nie dość, że obolały to jeszcze musiałem biec. Przy tym co najmniej z pięć razy się potknąłem, mimo że przystanek był niecałe 10 metrów od mojego domu. Wyglądałem jak emeryt. Drzwi od autobusu się zamknęły, ale na szczęście kierowca się zlitował i otworzył nieszczęsne drzwi. Podziękowałem kierowcy i usiadłem na plastikowe siedzenie.W autobusie wszystko skrzypiało. Do tego, dwa miejsca przede mną siedział jakiś pijaczyna od którego BARDZO ładnie pachniało. Rozejrzałem się po autobusie ale nie zauważyłem niczego, ani nikogo kto mógłby być mi znajomy. Dwa przystanki dalej wyłoniła się moja szkoła. Swawolnym krokiem wysiadłem z busa. Było pięć minut do dzwonka na lekcje. Od razu skierowałem się do szatni, jak się okazało nikogo nie w niej nie było, całe szczęście. Wyciągnąłem tzw "kapcie szkolne". Przebieram buty, ponieważ nie chcę mieć problemu z zapachem butów wyjściowych po pięciu czy sześciu godzinach siedzenia na lekcjach. Staram się z tym ukrywać, no bo jak to wygląda? Ile ja mam lat.. To nie przedszkole. Usłyszałem, że ktoś biegnie. Starałem się szybko pochować te buty, lecz na marne. Osoba zdążyła już z piskiem butów wbiec do szatni.
- Nie spóźniłam się? Która godzina? - jak się okazało, to była ta nowa dziewczyna. I jak się również okazało, to, to ona pracowała w siłowni. Matko boska, ona zaraz wszystkim rozpowie o tej siłowni. Albo sama mnie wyśmieje. Patrzałem na nią z przerażeniem wciąż nic nie odpowiadając. Kiwnąłem tylko wymownie głową, iż się nie spóźniła.
- Świetnie.. Mam dziś sprawdzian, ponoć ważny, nie chciałabym się spóźnić tym bardziej, że jestem nowa, aczkolwiek autobus mi uciekł i musiałam lecieć na pieszo. A ty co? Przebierasz buty? - wypowiadając ostatnie zdanie buchnęła śmiechem, mówiłem. Gadała jak najęta, buzia jej się nie domykała. A wydawała się być strasznie cicha. Jak widać, to tylko jej przykrywka. Ale nie wiem co bardziej mnie dziwiło, to że była taka gadatliwa, czy to, że to akurat do mnie gadała?
- Tak.. - odpowiedziałem, z lekka zdziwiony i speszony. Na szczęście nie napomknęła nic o siłowni, może mnie nie pamięta. Wstałem i ominąłem ją.
- Czekaj pójdziemy razem! - krzyknęła, gdy byłem już poza szatnią.
- Wolę iść sam. - odburknąłem. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć i dała mi spokojnie iść do klasy. Sam nie wiem, czemu właściwie zareagowałem tak agresywnie. Przecież to miłe, że ktoś się do mnie odzywa, lecz chyba byłem już przewrażliwiony. Chyba się bałem, że pierw coś do mnie powie, a potem mnie ośmieszy. A może i miała dobre intencje? No cóż, już raczej się tego nie dowiem. Rozmyślając tak doszedłem do klasy i rozsiadłem się na swoim miejscu. Skupiając się na lekcji.
Po lekcjach postanowiłem znów iść na siłownię. Oczywiście moje plany zostały z lekka pokrzyżowane. Gdy szedłem przez szeroki, główny hol, który był przepełniony uczniami. Coś kleistego trafiło w moją bluzkę, następnie w tył głowy. Rozejrzałem się by zobaczyć kim jest winowajca. Oczywiście kogo zobaczyłem? Liama, lecz o dziwo on tylko się śmiał. Nie spodziewałem się tego ale zaraz po odwróceniu dostałem w głowę z paćki od Stephanie. Kiedy zobaczyłem, że to ona to coś ukuło mnie w serce. Stałem tam jak słup soli, gdyż reszta publiczności dołączyła "do zabawy". Tak po prostu pozwalałem im na to. 
- Oszalałeś!? - spojrzałem w kierunku głosu dobiegającego z tłumu roześmianych nastolatków. Ty była znów ona. Ta dziewczyna z siłowni, szatni. Złapała mnie za rękę nakłaniając mnie do biegu, do ucieczki. Lecz, gdy paćka rozwaliła się na ciuchach dziewczyny nie wytrzymałem. Szybko zebrałem z podłogi trochę mazi i rzuciłem nią w Steph i w ciągu ułamka sekundy pobiegłem z dziewczyną do wyjścia. Słyszałem tylko, że wszyscy ucichli. Wydaję mi się, że nie mam po co wracać do szkoły, jeśli chcę żyć. Jak już odbiegliśmy spory kawałek od szkoły ustałem i odsapnąłem, moja rówieśniczka zrobiła to samo po czym na mnie się wydarła.
- Głupi jesteś? Czemu ty się tak im dałeś? - poszarpała trochę moją koszulką, patrząc na mnie ze złością. 
- Czemu to zrobiłaś? - odpowiedziałem jej spokojnie pytaniem na pytanie. Nie mogłem jej odpowiedzieć na pytanie do którego nie znałem odpowiedzi. Tak samo nie znałem odpowiedzi na to co poczułem, gdy zobaczyłem, że osoba która znów mnie krzywdzi jest Stephanie. Wydawało mi się, że da sobie spokój, jednak pozory wciąż mylą. Dziewczyna nie odpowiedziała na pytanie, czekała dalej aż ja powiem coś bardziej konkretnego.
- Jakoś tak.. wyszło. - zająkałem, kontynuując - Przepraszam.. Twoja bluzka. - skierowałem wzrok na jej bluzkę, która już raczej była to wywalenia. 
- O czym ty dalej gadasz? Oni ci kiedyś zrobią krzywdę, a ty dalej nic z tym nie zrobisz? Za co oni tacy są? - dociekała. Jeżeli chodzi o nią, to co do niej to pozory też mylą. Cicha, spokojna.. A tak naprawdę nawija jak przekupka na rynku do tego jest strasznie irytująca. 
- To skomplikowane. - odpowiedziałem prowadząc ją do swojego domu. - Mieszkam tutaj, chodź. Dam ci coś do przebrania. - widząc, że była urażona tym, że nie chce jej nic opowiedzieć otworzyłem drzwi od mieszkania i puściłem ją przodem. Po prostu jest mi głupio, że dziewczyna musi mnie ratować, a zresztą nie jest to fajne uczucie jak jakaś maź po tobie spływa. Na wejściu od razu zaatakowała nas mama, ona ma taki czujnik w główce, zawsze wie kiedy przyjść. 
- Ed to ty? - krzyknęła - O Ed... - zaniemówiła, kiedy zobaczyła koło mnie tę panienkę, która podobnie jak ja była brudna co było dodatkowym zdziwieniem.
- Witaj jestem matką Eda, Vienn. - wyciągnęła rękę do dziewczyny, którą ona uścisnęła, a ta z kolei nawijała dalej. - co wam się stało?
- Miło panią poznać, Elizabeth, lecz proszę mówić jak pani sobie tylko życzy. Bardzo ładny dom.(?) Co się stało? A była taka sytuacja w.. - zatknąłem jej twarz. Czy ona naprawdę nie może przestać gadać? Mama się zdziwiła moją reakcją. 
- My pójdziemy do mnie mamo. - puściłem ją i zaprowadziłem do pokoju?
- Czemu nie dałeś mi dokończyć? Twoja mama jest bardzo miła, nie odziedziczyłeś tego po niej. - parsknęła. 
- Czy ty musisz tyle gadać? Do tego nie na temat? Nie mówię mamie o sytuacji w szkole, gdyż nie chce jej tym zamartwiać wariatko.
- Jesteś nienormalny. 
- Może i jestem. Ale chociaż w końcu wiem jak masz na imię, jednak takie sytuacje się przydają. - zaśmiałem się by rozluźnić atmosferę. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem t-shirt, który nie był już na mnie zbyt dobry. Rzuciłem go na łóżko obok dziewczyny.

- Przebierz się tu. Nie bój się nie będę patrzeć, idę do łazienki. 
- Dziękuję.
Otworzyłem drzwi od łazienki i próbowałem już je zamknąć, kiedy mama przytrzymała je.
- Ed nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę. Znaczy, że w ogóle masz jakiś znajomych. - to miało pocieszyć, czy co?
- Dzięki mamo. - wyprosiłem ją z łazienki sam z kolei idąc wziąć prysznic.

Wyrazów: 1328
Literek: 8122

Co ja mogę powiedzieć. Zapraszam! :)

3 komentarze:

  1. Extra, czekam na kolejne rozdziały ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie tą dziewczyny, miło że pomogla Edowi :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się robić coraz ciekawiej! Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń